BABA – Kameralność, gościnność i eksplozja smaków

BABA... Wieść o jej otwarciu wywołała we wrocławskim gastro światku solidny poziom ekscytacji! Dlaczego? Wszystkiego dowiesz się z wpisu.

Powiedzieć, że na tą premierę czekali wszyscy wrocławscy smakosze, to nie powiedzieć nic. Oni czekali na nią z widelcem w ręku! Dlaczego BABA szturmem wchodzi do lokalnego gastro światka? Czego możemy się po tym miejscu spodziewać? Co zjadłem? Jakie są moje wrażenia? Serdecznie zapraszam Was do lektury!

ZAPRASZAM NA MOJE KONTO NA INSTAGRAMIE. KLIKNIJ TUTAJ!

BABA to projekt, za którym stoi bardzo dobrze znany we Wrocławiu duet. Chodzi o zwyciężczynię MasterChefa i autorkę książek kulinarnych – Beatę Śniechowską oraz Tomasza Czechowskiego. Mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska mogli już zapoznać się z jakością konceptów markowanych właśnie tymi nazwiskami, a to m.in. za sprawą restauracji Młoda Polska Bistro & Pianino, którą znajdziemy na Placu Solnym 4. Jakie idee i założenia mają przyświecać nowemu projektowi tej dwójki? BABA ma karmić zgodnie z cyklami natury, zmieniając dźwignię w ciągu roku pomiędzy warzywami, rybami, a mięsem. Bliska temu miejscu jest także koncepcja “z pola na stół”. Przez cały rok korzysta ono z ekologicznych upraw warzyw, ziół, kwiatów i owoców, które są zaplanowane specjalnie dla BABY i rosną na żywej, niezwykle żyznej ziemi pod Wrocławiem. W sezonie zimowym wykorzystywane są również zapasy, przetwory, a także rośliny mrozoodporne. Brzmi kusząco, brzmi lokalnie i brzmi tajemniczo. O z góry zakładanym hypie tego miejsca może świadczyć liczba obserwatorów na instagramie, która jeszcze przed otwarciem wynosiła ponad 10 tysięcy.

CO WAŻNE… Wiele osób odwiedziny BABY planuje i realizuje za pośrednictwem rezerwacji. Oczywiście jest ona rekomendowana i gwarantuje stolik, ale można tu na spokojnie wejść również z ulicy. Jeśli będzie wolne miejsce, nie trzeba będzie czekać tych kilku tygodni. Potwierdzone info!

Koniec jednak teorii… Czas sprawdzić tutejsze smaki i klimat.

Lokalizacja i wnętrze

BABĘ znajdziemy w okolicach wrocławskiego rynku, przy ul. Nożowniczej 1d. Już z daleka w oczy rzuca się klimatyczna, zielona fasada, która delikatnie sugeruje w jakim klimacie może być wnętrze. Jest tu niezwykle kameralnie, bistrowo, ale też bez większego nadęcia. Gość, który wchodzi do środka od wejścia czuje się ugoszczony i przywitany jakby był u siebie. Właśnie ten fakt z miejsca zmniejsza dystans na linii gość – obsługa oraz zabija niepotrzebną nutę formalności.

BABA to dwie niewielkie sale. W jednej znajdziemy kilka stolików i bar, a w drugiej kolejne kilka stolików. Sumarycznie powinno zmieścić się tu w okolicach 22 osób. Za projekt wnętrza odpowiada Paradowski Studio, a kolorem przewodnim całej koncepcji okazuje się lśniąca, intensywna zieleń. To wykończenie to po prostu klasa sama w sobie. Zobaczcie sami.

Co zjemy?

Obecna karta to przede wszystkim warzywa okopowe, polskie sery, lokalne przetwory, regionalna wołowina, świeży halibut z Islandii, małże z zatoki Mont-Saint-Michel oraz śledź z Bremerhaven. Wszystkie pozycje w menu zapisane są w postaci wymienionych składników i podzielone są na 3 domyślne kategorie – przystawki, dania główne i desery. Przykładowo pod hasłem wołowina i drożdże znajduje się tatar. BABA to także solidny wybór win – od białych, czerwonych i pomarańczowych, po szampany. Znajdziemy tu pozycje z winnic polskich, ale również czeskich, francuskich i włoskich. W karcie widnieje także bawarski lager NOAM – bardzo ciekawe, świeże piwko, z jeszcze lepszą vintydżową butelką. Jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda aktualne menu BABY, to zapraszam Cię do kliknięcia TUTAJ.

Jeszcze tylko małe słówko na temat formy podania dań. Jak możemy przeczytać na mediach społecznościowych BABY, świadomie zrezygnowano ze zbędnych ozdobników talerza, które nie wpływają na smak. Wszystkie dania serwowane są w czystej formie, w której każdy składnik gra istotną rolę, a smak i tekstura nie zawsze są oczywiste.

Zdecydowałem się zamówić następujące pozycje: Pozycja nr 1 – złoty burak, gruszka, kasza gryczana i migdały (35 ). Pozycja nr 2 – tost z cebulą, ser samiego i esencja umami (44 zł). Pozycja nr 3 – wołowina i drożdże (49 zł). Pozycja nr 4 – żebro wołowe, czekolada, seler (144 zł). Pamiętacie jak napisałem o rodzinnej atmosferze i zmniejszeniu dystansu pomiędzy gośćmi, a załogą BABY? O tym co znajduje się na Twoim talerzu opowie Ci sama szefowa kuchni, czyli Beata Śniechowska. Przyznam, że było to bardzo fajne doświadczenie! Autorka dania przychodzi do Twojego stolika, siada obok Ciebie i omawia jakie etapy przeszły w kuchni poszczególne składniki. Mimo, że z oczywistych względów ciężko zapamiętać wszystkie niuanse, to gość czuje się zaopiekowany i uzbrojony w wiedzę co znajduje się na jego talerzu. Super!

Degustację zacznijmy od pozycji nr 1. Wymieniane wśród składników kasza i migdały znajdują się na dnie talerza i przykryte są carpaccio ze złotego buraka i cienkimi plastrami gruszki. Moje pierwsze skojarzenie jeśli chodzi o dolną strukturę dania? Kutia! Zaskakującym dla mnie było jak wszystkie smaki fajnie się ze sobą łączyły. Było mocno orzechowo, a słodyczy całości dodawały gruszka i złoty burak. Fajnym akcentem był także tymianek. Zdecydowanie bardzo przyjemna pozycja na rozbudzenie apetytu!

Zabieram się na pozycję nr 2, która w teorii nie brzmi nadmiernie odkrywczo, ale w praktyce pokazuje prawdziwy, smakowy i aromatyczny pazur! Sam tost jest solidnie chrupiący i maślany. Z kolei karmelizowana cebula dodaje całości świetnej słodkości. Tutaj moje skojarzenia poszły w stronę cebulowej okrasy, jaką nasze babcie lubią poczęstować pierogi. Balansującym wszystkie smaki i bardziej wytrawnym dodatkiem jest starty ser krowi z Wańczykówki. Do tosta serwowana jest tajemniczo brzmiąca w menu – esencja umami. To nic innego jak tłuściutki, cebulowy bulion z dodatkiem palonego masła, który gotowany jest ze znanym z ramenów kombu. Powiem szczerze, że jak przypomnę sobie otulający aromat wszystkiego co znalazło się tu na stole, to po prostu buzia sama się uśmiecha. Bardzo swojska i w teorii prosta pozycja, ale zdecydowanie warta spróbowania.

Coś na co najbardziej czekałem to pozycja nr 3, czyli tatar. W menu znajduje się pod krótkim i pobudzającym wyobraźnię hasłem – wołowina i drożdże. Wizualnie to chyba najbardziej oryginalny tatar jaki miałem okazję kosztować. Wołowina jest całkowicie przykryta białą, kremową pierzyną, a okazuje się nią esencja z prażonych drożdży. Widać również skromną obecność oliwy i drożdżowej posypki. Tatar podawany jest z chlebem, a szefowa kuchni doradza, że całość będzie smakować zdecydowanie lepiej jeśli jej nie wymieszamy. Ależ to wszystko do siebie pasowało. Mięso było turbo delikatne, a wszystkie smaki nawet ciężko opisać. W tle chrupała gorczyca oraz lekko wyczuwalna nuta szczypiorku (?). Na pewno jest tu sporo słonych nut, być może delikatnie kwaśno – jogurtowych? Sam nie wiem, bo rozważam to jako sugestię mózgu na białą i kremową konsystencję emulsji. Na koniec warto wymaczać w niej chleb żeby nie pozostawić na talerzu nawet grama smaku. Rewelacyjny, kreatywny i teoretycznie prosty w swej budowie tatar, którego grzechem byłoby nie spróbować.

Ostatnie na stole melduje się żebro wołowe, które podawane jest z czekoladowym sosem oraz puree z selera. Samo żebro jest długo gotowane, dlatego praktycznie rozpływa się w ustach. W tle faktycznie szumi czekolada, a konsystencja puree zaskakuje swoją słodkością i aksamitnością. Tutaj podobnie jak w przypadku tatara mówimy o intensywnych, wręcz mocno słonych smakach. Jest to danie, które po kilku kęsach może iść w stronę mdłości, natomiast na straży tej okoliczności stoi bardzo odświeżająca, lekko kwaskowa surówka z korzeniowego oraz naciowego selera. Delikatnie chrupie w niej chyba także gorczyca. Pyszne i nietanie danie główne, ale dla tego delikatnego mięsa i kremowości puree zdecydowanie warto je zamówić.

No dobrze… Jako łasuch nie widzę innej możliwości… Lecimy z czymś słodkim! Zamawiam deser składający się z czekolady, bezy arabica oraz oliwy (33 zł). Ku mojemu zaskoczeniu, szefowa kuchni zdecydowała się nie wypuszczać swego gościa bez spróbowania tytułowej pozycji z karty czyli baba au rhum (33 zł). Bardzo miły gest, który sprawił na twarzy jeszcze więcej uśmiechu!

Zacznijmy od czekoladowego deseru. To idealna fuzja gorzkiego, słodkiego i słonego smaku. W nawiązaniu do zapowiedzi, całość ma przypominać monte i trochę tak było. Oczywiście nie muszę chyba wspominać, że mówimy o monte na solidnych sterydach. To deser, który ma w sobie wszystko co uwielbiam i wyróżnia się świetnym balansem zarówno struktur jak i smaków. Polecam zamówić go na dwie osoby, wówczas spróbujemy tej fantazji, ale też się nie przesłodzimy.

Wizytę w BABIE zamykam tutejszym głównym i tytułowym bohaterem, czyli babą. To ciasto, które przechodzi dłuższy etap przygotowywania, a następnie jest delikatnie przypalane. Przy serwisie możemy spodziewać się efektów specjalnych, za które odpowiedzialna jest Beata Śniechowska. W rękach szefowej widnieje perfumowy flakon z pompką, z której rozpylany jest aromat zmieszanych 5 rumów oraz miodu. Całość podawana jest z cremem fraiche oraz pomarańczową konfiturą. Powiem szczerze, że nie jestem wielkim fanem baby. Kojarzy mi się z suchością i brakiem przebojowości w strukturach. W przypadku tej pozycji nie ma mowy o suchości, ale nie jest to rodzaj deseru, którym nadmiernie mógłbym się ekscytować. Jest mocno rumowo i pomarańczowo, także jeśli jest to Wasza gama smaków to nie powinniście się zawieść.

Podsumowanie

BABA… Wieść o jej otwarciu wywołała we wrocławskim gastro światku solidny poziom ekscytacji! Termin tej premiery był nieprzypadkowy, a miejsce miał 6 grudnia 2023 roku – w Mikołajki. Wrocławianie zachęceni sprawdzoną w boju marką Beaty Śniechowskiej wręcz rzucili się do rezerwowania stolików, tak by jak najszybciej móc spróbować tutejszych specjałów. I powiem Wam, że wcale się nie dziwię! Jest tu tak autentycznie, tak smacznie, kameralnie i kreatywnie, że po wyjściu od razu chce się wracać. Uwielbiam miejsca, w których człowiek czuje się jak u siebie w domu i jest ugoszczony na najwyższym poziomie. To doświadczenie kulinarne, które jest warte swojej ceny, a do powrotu zachęcać będą zarówno rewelacyjne smaki, jak i zmieniająca się sezonowo karta. Ja jestem oczarowany i chyba nie pozostaje mi nic innego jak szukać w głowie kolejnego terminu, kiedy znowu zagoszczę w BABIE. Wielkie brawa dla Beaty Śniechowskiej, wielkie brawa dla Tomasza Czechowskiego. Nie zawiedliście!

A Wy? Mieliście już okazję odwiedzić to miejsce? Jestem bardzo ciekaw Waszych opinii! Możecie podzielić się nią w komentarzach.

BABA
ul. Nożownicza 1d,
50-119 Wrocław
Tel.: 537 655 944

Ceny podane we wpisie z różnych przyczyn mogą się zmienić więc przed odwiedzeniem restauracji warto zapoznać się z aktualnym cennikiem.

Article Categories:
Kuchnia polska · Restauracja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Don't Miss! random posts ..