Bielany to dla mnie miejsce, które totalnie nie kojarzy się z jedzeniem i restauracjami. Prędzej za to z licznymi sklepami wielkopowierzchniowymi i autostradą. W tej lokalizacji znajdziemy także spore korporacje zatrudniające pracowników z Korei. Być może to właśnie dlatego na wrocławskich Bielanach istnieje spora enklawa kuchni koreańskiej. Przyznam, że nie często mam okazję zajadać się jej przysmakami wobec czego, gdy nastała okazja do odwiedzin Kokoya sushi, nie wiedziałem za bardzo czego się spodziewać. Usłyszałem, że jest to jedna z lepszych restauracji z tego typu jedzeniem więc moje nastawienie było nad wyraz pozytywne. Swoimi wrażeniami dzielę się poniżej.
Lokalizacja i wnętrze
Restauracja mieści się w dosyć nowym, ale mało urokliwym budynku. Przed wejściem znajduje się całkiem spory, zamknięty ogródek, przez który przechodzimy do wnętrza. Co tu dużo mówić… Wystrój nie powala, jest stołówkowy i dość kiczowaty. Jednak to co w KOKOYA Sushi uderzyło mnie najbardziej to zapach. Zdecydowanie nie jest przyjemnie, a jak pokazał czas, woń tłuszczu i smażenia dogłębnie weszła we włosy i ubrania. Jednak jak już się powiedziało A to trzeba powiedzieć B. Wybrałem więc stolik, usiadłem i zacząłem przeglądać kartę. Dla niektórych jej wygląd może mieć urok, dla mnie porażka. Widok wnętrza menu na samym starcie blokuje apetyt i wprawia w zakłopotanie. Sprasowane, brudne, lśniące strony z nieczytelną i wyblakłą zawartością. Z doświadczenia jednak wiem, że jest to klasyka w wykonaniu koreańskich restauracji prowadzonych przez Azjatów we Wrocławiu.
Co zjemy?
W karcie znajdziemy głównie pozycje kuchni koreańskiej. No i oczywiście – jak nazwa wskazuje – całkiem spory wybór sushi. Ciekawą opcją jest zamówienie marynowanego mięsa do samodzielnego grillowania.
Całe menu znajdziecie TUTAJ.
Jako, że nie byłem bardzo głodny (bądź też mój apetyt drastycznie spadł), na przystawkę zamówiłem Yaki Gyoza (4 szt – 17 zł). Na danie główne zrecenzujemy sushi. Wybrałem więc Maki Set Premium (4 szt. California, 4 szt. Special maki, 6 szt. Hosomaki, 2 szt. Futomaki 41 zł).
I czekałem. I czekałem. Muszę przyznać, że czas oczekiwania był dość długi, a jakość obsługi najlepiej określić zwrotem – taka sobie… Na szczęście udało się doczekać.
Yaki Gyoza czyli smażone pierogi z makaronem były chrupiące i tłuste. W zasadzie nie czułem innego smaku niż tłuszcz. W środku była papka, w której być może był por chociaż nie mogłem tego jednoznacznie określić. Smak był nijaki, po prostu tłusty, ciężki. Nawet pisząc ten tekst czuje osadzony na podniebieniu osad. Słabo do kwadratu.
Sushi na pierwszy rzut oka nie wyglądało najgorzej. Niestety potencjalne walory wewnętrznych składników przykryły ilość i smak ryżu. Specjalnie nie podeszła mi jego zaprawa. Był też za mocno zbity i przyklepany do nori. Niektóre kawałki się rozklejały. By the way… Co to za kompozycja zestawu, 2 futomaki? 4 uramaki? 3 hosomaki? Kto to w ogóle wymyślił? Przy zamówieniu nie dostajemy nawet informacji z czego będzie składała się dana rolka. Nie odczułem jednak żeby ryba czy inne składniki były nieświeże. Przyznam, że spodziewałem się czegoś znacznie lepszego, tym bardziej wiedząc, że w kuchni (z tego co mi wiadomo) pracują Koreańczycy. KOKOYA Sushi definitywnie ustępuje w aspekcie sushi chociażby zlokalizowanym na wrocławskim rynku – Darei i Michiko. Nawiązuję do tych restauracji nieprzypadkowo, ponieważ za jakość serwowanych tam pozycji również odpowiadają mieszkańcy Azji. Nie jest to jednak w żadnym stopniu wrocławska sushi topka i miejsca, do których zbyt często wracam.
Wizytę starała się uratować tylko lampka śliwkowego wina choya, które okazało się najmocniejszą pozycją tego wieczoru. Ktoś może powiedzieć – chłopie, poszedłeś do restauracji koreańskiej i zamówiłeś sushi i smażone pierożki. Zamówiłbyś coś z grilla, bulgogi, bokumbab, czamponga czy donkatsu. Problem jednak w tym, że wchodząc do Kokoi straciłem ochotę na jakiekolwiek większe kulinarne wojaże. Być może po spróbowaniu wyżej wymienionych pozycji musiałbym nisko opuścić głowę i zwrócić honor, ale totalnie tego teraz nie rozważam i rozważać nie będę.
Podsumowanie
Restauracja KOKOYA Sushi nie zaprezentowała się zbyt dobrze, tym bardziej biorąc pod uwagę moje niemałe oczekiwania. Pobudziły je w miarę pochlebne komentarze, całkiem spory ruch (zwłaszcza Koreańczyków) oraz ilość dań na wynos, które były przygotowane na ladzie. Cenowo nie wyszło najgorzej, ale i tak uznaję, że nie było warto. Opcje więc są dwie. Albo jedzenie nie jest na najwyższym poziomie, albo nie znam się na kuchni koreańskiej/japońskiej. Wiem jedno. Wcale nie kusi mnie żeby Kokoyę odwiedzić ponownie. Tym bardziej, że po odwiedzinach dręczyły mnie kłopoty żołądkowe, a odzież przesiąkła intensywnym zapachem tłuszczu.
Kokoya Sushi… Nie zauroczyłaś mnie, drugiej randki nie będzie.
KOKOYA Sushi & Grill Bielany Wrocławskie
ul. Wrocławska 14
55-040 Bielany Wrocławskie
+48 505 446 050
Ceny podane we wpisie z różnych przyczyn mogą się zmienić więc przed odwiedzeniem restauracji warto zapoznać się z aktualnym cennikiem.
Pójść do koreańskiej knajpy i oceniać ją za sushi i gyoze… Boże – widzisz i nie grzmisz.
Idąc do koreańskiej knajpy zamawiasz czamponga, chilli chicken, kokumbap, czazangmyun. Koreańczycy nie mają sushi w swojej tradycyjnej kuchni!
Jak idziesz do polskiej, to zamawiasz pizzę i spaghetti?
Słąba jest strasznie ta recenzja. W dodatku może zniechęcić ludzi do knajpy, która jest jedną z lepszych jeśli chodzi o koreańską kuchni. Mnogość koreańczyków nawet na to wskazuje.