Wrocławskie Stabłowice mogą budzić wiele różnych skojarzeń, ale przynajmniej w moim mniemaniu, nie tych powiązanych z dobrymi restauracjami i smacznym jedzeniem. Mówię to oczywiście z perspektywy osoby, która w tym obrębie miasta nie bywa nadwymiar często i może myśleć dość stereotypowo. Dałem się jednak namówić na wyjście do restauracji, która jak się później okazało, bardzo mocno zaskoczyła mnie swoją jakością, dobrym smakiem, porcjami i atrakcyjnymi cenami.
Zapraszam Was na relację z Restauracji Fabryka.
Fabryka znajduje na wrocławskich Stabłowicach, przy ulicy Wełnianej 31. Jest to niepozorny biały, kwadratowy budynek, w którym znajdziemy też sklep Społem. Do wnętrza Fabryki wchodzimy po schodach na piętro. Lokal składa się z trzech sal, w tym dwie, które można wynająć na różnego typu uroczystości. Jedna urządzona jest w industrialnym, barowym stylu, druga w klimacie rustykalnym. Takie rozwiązanie powoduje, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Przy budynku znajdziemy też klimatyczny, zacieniony ogródek z kilkoma stołami, przy których zmieści się kilka osób.
Menu Fabryki bazuje na stałych i sprawdzonych daniach. W sezonie zmieniają się w nim nie więcej niż dwie, trzy potrawy. Jeśli macie tutaj swoją ulubioną pozycję, którą mieliście okazję zjeść na przykład rok temu, to raczej nie musicie obawiać się, że tym razem nie znajdziecie jej w karcie. Co w niej zatem znajdziemy? Fabryka serwuje burgery, żeberka, steki, makarony, sałatki, zupy, dania wegetariańskie, wegańskie oraz wyśmienite przystawki takie jak tatar wołowy, wątróbka czy sezonowe szparagi. Do picia zamówić możemy piwka kraftowe, smoothie, lemoniady, wino czy klasyczne koktajle.
W Fabryce miałem przyjemność skosztować przystawek – koziego sera z chałką, rabarbarem, rukolą, owocami, miodem i gorczycą (22 zł), wątróbkę w ciemnym piwie, z cebulą, palonym kalafiorem i chałką (22 zł) oraz tatara z żółtkiem, cebulą, piklami, smakową oliwą, kurkami i musztardą dijon (31 zł). Spróbowałem też zupy rybnej z koprem włoskim, selerem naciowym, papryką i szczypiorkiem (21 zł). Z dań głównych zjadłem z kolei sznycla z sałatą masłową, rzodkiewką, szczypiorkiem, jajkiem sadzonym, ziemniakami z koperkiem i śmietaną (37zł), dorsza pieczonego ze szpinakiem, czosnkiem, suszonym pomidorem, mozzarellą, majonezem limonkowym i frytkami z batatów (49 zł) oraz sałatkę z kozim serem z rukolą, borówkami, burakiem miodowym, pomidorem i słonecznikiem (30 zł).
Dobrze… Pewnie teraz zastanawiasz się jak to wszystko udało mi się zjeść. Uprzedzam te wątpliwości, ponieważ jedzenie w Fabryce posmakowało mi na tyle, że w ostatnim czasie miałem okazję być tu dość częstym gościem. Pozycji do testowania jest jak widać bardzo dużo. Przed opisaniem konkretnych dań chciałbym zaznaczyć też, że nie podają tutaj małych porcji. Nie spodziewajcie się więc ilości naparstkowych. Za każdym razem dostajemy konkretną, naprawdę sporą porcję jedzenia na talerzu.
To co, bierzemy się do szamania!
Zacznijmy od tatara. Znajdziemy tutaj wszystko co w tradycyjnym tatarze być powinno: żółtko, cebulkę, pikle oliwę smakową, marynowane kurki i musztardę Dijon. To wszystko podane pięknie na talerzu, przyozdobione plastrami rzodkiewki oraz kiełkami groszku. Przede wszystkim porcja jest dość spora jak na przystawkę, dlatego myślę, że dla niejednej osoby będzie to coś więcej niż starter. Można to traktować jak lekkie danie główne, zwłaszcza że do tatara dostajemy również świeżo wypiekane pieczywo, w postaci małych bułeczek. To co mnie najbardziej urzekło w tym tatarze, to kurki i ich ciekawy słodkawy smak, który wspaniale komponował się z pozostałymi składnikami. Mięso jest drobno posiekane, bardzo dobrej jakości i doskonale przyprawione. Wszystkich dodatków jest w sam raz. Cebulka z rzodkiewką dodają daniu ostrości, a pikle słono-kwaśnego posmaku i przyjemnie chrupią podczas jedzenia. Żółtko sprawia, że mięso nabiera kremowości, a oliwa smakowa i musztarda dijon wspaniale podkręcają całość. Perfect!
Kozi ser to Przystawka w której znajdziemy grillowaną chałkę wypiekaną na miejscu, rabarbarowy dżem, rukolę, owoce, miód oraz ziarna gorczycy, a także oczywiście tytułowy kozi ser. Jak można określić tą przystawkę? Jest to bardzo lekka, słodko-słona pozycja. Bardzo świeża i letnia. Idealne danie dla kogoś kto ma trochę mniejszy apetyt. Później zjedzona przeze mnie sałatka z kozim serem ma podobny smak, aczkolwiek znacznie bardziej rozwinięty. Ciepły ser i pyszna, słodka chałka wspaniale budują to danie. Miód i owoce oraz dżem rabarbarowy mają za zadanie przełamać delikatnie słony smak sera, a ziarna gorczycy strzelają pod zębami dodając całości lekko pikantnego smaku. Bardzo dobra, sezonowa pozycja tego menu.
Kolejne miłe zaskoczenie to wątróbka. Jeśli czytałeś moją relację z Przystani (czytaj TU) to już wiesz, że nie jestem wielkim fanem wątróbki. W Fabryce po raz kolejny zostałem brutalnie zweryfikowany. Ciemne piwo, grillowana chałka, cebula, palony, podawany w formie puree palony kalafior. Wymienione składniki to właśnie to czego wątróbka potrzebuje, by z nudnego, dziecięcego koszmaru, zmienić się w mini arcydzieło. Wątróbka rozpływa się w ustach. Sos z ciemnego piwa dodaje jej wytrawnej słodkości. Palony kalafior to idealny, dodający daniu kremowości balans dla tych smaków. I ta namoczona w sosie chałka… Ku mojemu zaskoczeniu to danie jest jednym z moich faworytów w tej restauracji. Jeśli masz uraz do wątróbki to koniecznie musisz spróbować tej pozycji. Fabryka – dzięki za odczarowanie koszmaru!
Zupa rybna także była bardzo smaczna. Ma lekko tłustą, rosołową konsystencję. O ile akcentami, które wybijają się na pierwszy plan są raczej zawarte w niej warzywa, to na koniec każdej łyżki idealnie czuć delikatny smak ryby. Bardzo dobrze smakuje ze świeżym pieczywem, które zostało z tatara.
Jeśli chodzi o dania główne to zacznijmy od sznycla. Duży, chudy kawał mięsa z jajkiem sadzonym podany z sałatką z sałaty masłowej, rzodkiewki, szczypiorku i śmietany oraz młodymi ziemniakami z koperkiem. Bardzo dobre danie. Kotlet jest sporych rozmiarów, ma chrupiącą panierkę i co ważne, nie jest suchy. Żółtko osadzone w sadzonym jajku przyjemnie spływa na jego grzbiet podczas krojenia. Do tego sałatka, która dodaje daniu świeżości oraz młode ziemniaczki, których chyba nie da się nie lubić.
Dorsz to moim zdaniem najsłabsze danie jakie zamówiłem w Fabryce. Podany był na świeżym szpinaku z czosnkiem i oliwą. Sam dorsz przykryty był sosem z pomidorów suszonych i mozzarelli. W zestawie dostajemy też frytki z batatów, które ja wymieniłem na zwykłe. W menu wspomina się o majonezie limonkowym, ale szczerze powiem, że był on całkowicie niewyczuwalny. Odnoszę wrażenie, że o ile dorsz był dobrze upieczony i nie miał w sobie nieakceptowalnej suchości, to sumarycznie brakowało tej kropki nad i, która pozwoliłaby mi z czystym sumieniem polecić to danie. Jako, że była to najdroższa pozycja ze wszystkich zamówionych potraw, to miałem delikatny niedosyt. Na plus za to chrupiące frytki, które z domówionym sosem majonezowym smakowały rewelacyjnie.
Kolejna pozycja to sałatka z kozim serem. Znajdziemy tu rukolę, borówki, buraka miodowego, pomidorki koktajlowe, świeżego ogórka, ziarna słonecznika i miodowy sos. Tak jak wspominałem, przystawka z kozim serem to preludium do sałatki. Tutaj dochodzi jednak octowo słodki burak oraz pomidorki koktajlowe, które wraz z ogórkiem nadają daniu dodatkowych, świeżych, warzywnych akcentów. Słonecznik nie pozwala, żeby danie było mdłe. Słodki sos, oraz lekko kwaskowate borówki to jest to czego sałatka potrzebuje, żeby było lekko i letnio. Ze względu na bardzo dużą porcję, całość jest również bardzo sycąca. Myślę, że Panie mogą potraktować tą pozycję jako danie główne.
Fabryka to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie. Zachodnia strona Wrocławia ma naprawdę mocnego kulinarnego reprezentanta, w którym możemy otrzymać duży wybór, smaczne jedzenie oraz solidne porcje, za stosunkowo niewielkie pieniądze. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wyżej wymienionymi parametrami Fabryka nakrywa czapką wiele modnych restauracji z okolic centrum Wrocławia. Ja byłem raz i na tym się nie skończyło. Ba! Myślę, że jeszcze nieraz będzie to destynacja moich rowerowych wycieczek. Was zachęcam do tego samego – odpalajcie rowery i pędźcie ile fabryka dała na wrocławskie Stabłowice. Jak widać można tutaj naprawdę bardzo dobrze zjeść!
Ceny podane we wpisie z różnych przyczyn mogą się zmienić więc przed odwiedzeniem restauracji warto zapoznać się z aktualnym cennikiem.
Pingback: Gdzie zjeść pizzę we Wrocławiu? Cimone_863 – mocny zawodnik na wrocławskich Złotnikach – Wrocławski Smakosz
Nastepnym razem polecam spróbować żeberek, nigdzie nie znalazłam lepszych 🤍🤍🤍
“Panie mogą to potraktować jako danie główne” mam nadzieję, że chodziło tutaj wyłącznie o zapotrzebowanie kaloryczne, bo rzeczywiście kobiety trochę mniej tych kalorii potrzebują niż mężczyźni, ale i tak boli to zdanie boli w oczy jakby to panie na danie główne jadły sałatkę, a panowie schaboszczaka, jak to prawdziwi mężczyźni..