Z Kołobrzegu do Wrocławia przywędrowała restauracja ZAAB, która specjalizuje się w azjatyckich smakach Tajlandii. Jej rodowód i posiadany certyfikat jakości Thai SELECT na tyle wyostrzył mój apetyt, że nie mogłem obok tego miejsca przejść obojętnie! Co zjadłem, jak smakowało, ile zapłaciłem? Wszystkiego dowiecie się z tego wpisu!
ZAPRASZAM NA MOJE KONTO NA INSTAGRAMIE. KLIKNIJ TUTAJ!
Lokalizacja i wnętrze
ZAAB znajdziemy nieopodal głównej tafli wrocławskiego rynku, przy ul. Kotlarskiej 25. Nie jest to raczej lokalizacja, która może budzić dobre, gastronomiczne skojarzenia, ale pojawił się gracz, który potencjalnie może to odmienić. Środowy wieczór pokazał przez szybę, że lokal cieszy się całkiem sporym zainteresowaniem i na brak gości nie można było narzekać. To raczej skromne miejsce, w którym znajdziemy kilka dwu lub czteroosobowych stolików. Czy wygląd wnętrza zachęciłby mnie do wejścia do środka? Przyznam szczerze, że raczej nie. Klimatem restauracyjnym bym tego nie nazwał – stołówkowym już bardziej. Nie kupuję tej zielonej, palmowej foto tapety, gdzieniegdzie występującej sztucznej roślinności i krzeseł, które prędzej niż w restauracji umieściłbym w sekretariacie. Nie dla aspektów wizualnych jednak odwiedziłem to miejsce, więc pora na zapoznanie się z kartą.
Co zjemy?
Na swojej stronie internetowej ZAAB zaprasza na eksplozję azjatyckich smaków. Króluje tu Tajlandia więc w menu nie mogło zabraknąć m.in. Pad Thaia, zup Tom Kha i Yum, makaronów z woka, smażonego ryżu czy tajskiego curry. Jeśli chodzi o napoje, to możemy napić się klasycznych ciepłych i zimnych napojów. Na ten moment przez brak koncesji nie były dostępne pozycje alkoholowe. Wszystkie dostępne w karcie pozycje możecie znaleźć klikając TUTAJ.
Moje zamówienie wyglądało następująco. Na przystawkę zdecydowałem się na polecane przez szefa kuchni sajgonki z kurczakiem – kurczak/marchew/kolendra/seler/sos tamaryndowy (29 zł). Jesli chodzi o zupę wybór padł na Tom Kha z krewetkami – krewetki/boczniaki/cebula/pomidory cherry/mleko kokosowe/galangal/trawa cytrynowa/olej chilli (39 zł). Oprócz tego miałem możliwość zjeść Pad Thaia z kurczakiem – kurczak/makaron ryżowy/tofu/sos Pad Thai/kiełki fasoli mung/dymka/kolendra/orzeszki ziemne (46 zł), makaron sojowy z owocami morza – makaron sojowy/krewetki tygrysie/kalmary/ośmiorniczki baby/mule/kukurydza baby/zielony pieprz/tajska bazylia/sos ostrygowy (50 zł) oraz makaron sojowy z kurczakiem – makaron sojowy/kurczak/kukurydza baby/ zielony pieprz/tajska bazylia/sos ostrygowy (47 zł). Na deser wybrałem Mango Sticky Rice – kleisty ryż/świeże mango/cukier palmowy/sezam/pandan/sok kokosowy (29 zł). To co? Zaczynamy!
Degustację zainaugurowały sajgonki z kurczakiem (4 szt.) Mamy możliwość pokropić je limonką oraz zjeść w towarzystwie kolendry i sosu tamaryndowego. Powiem szczerze, że zjadłem je bez większej przyjemności. Jeśli chodzi o smak, to absolutnie nie wyróżniły się niczym szczególnym i były delikatnie suchawe. Drugi raz zapewne bym nie zamówił.
Przed daniami głównymi na stół dotarła aromatyczna zupa Tom Kha i bez cienia zawahania stwierdzam, że była rewelacyjna. Kremowa, delikatnie pikantna, kwaśna i kokosowa. Świetnie przygotowane były także pływające w niej krewetki, a w połączeniu z solidną dawką kolendry były to zdecydowanie moje smaki. Jedyna wątpliwość… To cena. Było smacznie, pico bello, ale zastanawiam się czy prawie 40 zł za taką porcję zupy, to trochę nie za dużo. Nie zmienia to jednak faktu, że wcale nie żałuję tego zamówienia.
Przyszedł czas na zamówienia główne czyli makarony. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to raczej nie za duże porcje. Jeśli chodzi o kwestie wizualne, to wszystko wyglądało bardzo apetycznie i definitywnie zachęcało do jedzenia. Z całej trójki najbardziej smakował mi Pad Thai i być może wynika to z tego, że zdecydowanie preferuje pozycje mniej pikantne. Rozbierając dania na części pierwsze – kurczak i owoce morza znajdujące się w makaronach były bardzo smaczne, ale analizując głębiej… Każda z pozycji, którą miałem okazję zjeść nie pozostawiła wrażenia – “Wróć i zjedz mnie jeszcze raz!”. Wraz z każdą kolejną minutą rosło przekonanie, że było wręcz “ulepnie” i lekko męcząco. Zgodzili się z tym również moi towarzysze. Jest solidnie, ale nie doszukiwałbym się tutaj wybitnych doznań na nie wiadomo jaką skalę.
Moje powyższe tezy potwierdził deser, którym było Mango Sticky Rice. Wizualnie prezentował się kolorowo i odświeżająco… W smaku był jednak płaski, lurowaty i bez głębi. Uwielbiam słodkie zakończenia, które są ostatnim i stawiającym kropkę nad i elementem wizyt w restauracjach. W tym przypadku ta kropka jedynie utwierdziła przekonanie, że jest “tak sobie” lub “może być”. To dla mnie zdecydowanie za mało żeby z czystym sumieniem polecić to miejsce.
PS. Doliczanie za cytrynę do sprzedawanej karafki wody to chyba ciutkę lekka przesada…
Podsumowanie
Międzynarodowy certyfikat jakości Thai SELECT przyznawany jest z inicjatywy Rządu Królestwa Tajlandii i świadczy o utrzymywaniu wysokich standardów i autentyczności serwowanych dań. Brzmi dumnie, brzmi zachęcająco i niewątpliwie mocno rozbudza apetyt. Tak też było w moim przypadku, bo oczekiwania z jakimi odwiedziłem ZAAB uznaje za dość wysokie. Pisząc ten tekst zastanawiam się, który z czynników mógłby wpłynąć na chęć powrotu do tego miejsca. Szczególnie zachęcający w mojej opinii nie jest sam lokal. Jedzenie jest w porządku, ale nie widzę smakowego powodu żeby jakkolwiek się nim nad wyraz ekscytować. Definitywnie wróciłbym dla zupy Tom Kha, która pomimo swojej nieniskiej ceny solidnie utkwiła mi w pamięci. Jeśli chodzi o ceny reszty dań w ZAAB, to raczej nie odbiegają one nadmiernie od konkurencji. Odwiedziłem, zjadłem, doświadczyłem i raczej nie wrócę. A jak jest u Was? Mieliście okazję już odwiedzić tą wywodzącą się z Kołobrzegu restaurację? Jestem ciekaw Waszych opinii!
ZAAB แซ่บ,
ul. Kotlarska 25/1A,
50-120 Wrocław
Tel.:518 218 888
Ceny podane we wpisie z różnych przyczyn mogą się zmienić więc przed odwiedzeniem restauracji warto zapoznać się z aktualnym cennikiem.